 |
www.j4fcasusbelli.fora.pl Forum Servera BF3 J4F Casus belli
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
OjciecPOLAK
Administrator
Dołączył: 13 Sty 2013
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:25, 13 Wrz 2013 Temat postu: Moja twórczość... |
|
|
Panowie!
Zacząłem pisać książkę...
Oto przedsmak i zapowiedź tego co będzie można przeczytać jak skończę.
Wklejam wam tutaj Prolog bez żadnych poprawek... Świeżak.
Czekam na szczere opinie...
PROLOG
Otworzyłem oczy i zobaczyłem jak jakiś rycerz w pośpiechu podnosi leżącą obok mnie włócznię. Ubrany jest w błyszczącą w ognistym czerwono żółtym, gorącym świetle zbroję z wielkim, skrzydlatym, złotym lwem wygrawerowanym na napierśniku. Srebrzysta wypolerowana, widać najwyższej jakości stal, tak silnie odbija światło tworząc dookoła poświatę, jakby noszący ją człowiek płonął. Czuję ogromny ból w klatce piersiowej i nie słyszę nic prócz przeraźliwego pisku, który wierci mi w głowie dziurę niczym świdrująca strzała przeszywająca serce jelenia...
W oddali widać płomienie i walczących z bestiami ludzi. Dostrzegam, że w moją stronę zbliża się grupa stworów, wściekłych i żądnych mojej jeszcze ciepłej krwi. U mego boku wciąż widzę rycerza z włócznią, którą raz za razem wymachując precyzyjnie i z łatwością, wycina kolejnych napastników celnymi ciosami, płynnie, jak gdyby nie wymagało to najmniejszego wysiłku. Bestie padają jedna za drugą a w świetle pola bitwy zaznaczają się smugi włóczni i bardzo dokładnie widać tor po jakim ostrze przecina zgęstniałe od wszechobecnego smrodu śmierci powietrze.
Jest to niemal piękne, pomimo makabrycznego obrazu całości, przypomina spektakl teatralny lub sen, jaki to nie raz nawiedza mnie w ponure, deszczowe noce. Po chwili wpatrywania się w ten przepiękny pokaz szermierskiej sztuki władania orężem, mój wybawca zbliża się do mnie wbijając broń w zlaną krwią pokonanych napastników ziemię, przyklęka i zdejmuje hełm. Poznaję tego mężczyznę to Domitus, mój stary kompan z którym przywędrowaliśmy do Migdart z mojej rodzinnej wyspy Rem. Mimo ogromnego bólu, który ciągle ciąży na mi na torsie udaje mi się wydusić jedynie kilka słów.
-Przyjacielu, jakże wspaniale Cię widzieć.
Widzę, że mój stary kompan coś do mnie mówi, lecz nic nie słyszę, tracę przytomność...
Poczułem ogromną ulgę i otworzyłem oczy.
Jestem w domu , mojej starej rodzinnej posiadłości na północnej stronie Rem. Wyspa ta należała niegdyś do mojej rodziny dlatego też znałem ją jak własną sakwę która zawsze wypełniona była złotem po brzegi. Mimo to nigdy nie skąpiliśmy grosza dla poddanych. Jako szlachecka rodzina mieliśmy dużą służbę i ogromną wieś w której toczyło się spokojne życie i wszyscy byli szczęśliwi. Chłopi uprawiali ziemię i zbierali plony, hodowali zwierzynę i nigdy nie cierpieli biedy ni głodu. Nadmiar plonów przynosili dobrowolnie do naszej posiadłości w podziękowaniu za użyczenie ziemi i godne traktowanie a my znów dawaliśmy im świeże nasiona by mogli wyhodować z nich wspaniałe plony. Były tego tak ogromne ilości, że wysyłaliśmy je statkami kilka razy w roku do różnych krajów co przynosiło niewymierne zyski w stosunku do kosztów. Rem była najbogatszą wyspą okolicznego archipelagu dzięki mądrym rządom mojego Ojca. Siedzę na krześle w kuchni za oknami domu rozciągają się gęsto porośnięte trawą polany a nieco dalej widać morskie fale rozbijające się o kamienisty brzeg.
Stajenny prowadzi konie na pastwisko a ogrodnik przycina żywopłot i krzewy różane, które moja Matka niegdyś własnoręcznie posadziła i pielęgnowała z ogromna pasją. Kolorowe wzory niczym kwiecisty dywan pokrywają część ogrodową podwórza Nie mogę uwierzyć w to co widzę, ale nim na dobre zacząłem się zastanawiać, jak ogień wbiegł do izby Domitus i począł coś wykrzykiwać niestety nadal nic nie słyszałem. Nastała ciemność. Z przerażeniem zbudziłem się zlany potem. -Ach to był tylko sen pomyślałem.
Nie bardzo wiedziałem gdzie jestem. Była to wiejska chata pachnąca różanym drzewem, które to w kominku delikatnie oblizywały płomienie dziwnie błękitnego ognia.
Pewnie dzięki temu aromatowi naszło mnie na wspomnienia i stąd ten sen.
Nie czuję już bólu w klatce a pisk w uszach umilkł. Doskonale słyszę trzaski palonego drewna i rozmowę z sąsiedniego pomieszczenia, to głos Domitusa i jakiejś kobiety, chyba rozmawiają o mnie. Jest dość ciemno, jedynie światło kominka delikatnie rozświetla izbę. Prócz łoża, stołu i niewielkiej komody nieopodal kominka nie ma innych mebli. Dwa okna pozwalają dostrzec nocne niebo błyszczące milionem maleńkich gwiazd. Odetchnąłem pełną piersią i postanowiłem wstać. Posłanie na którym mnie ułożono było duże i bardzo wygodne, ogromna skrzynia na wysokich dębowych nogach wypełniona świeżym sianem dawała dużo ciepła i pozwalała spokojnie odpocząć poobijanym gnatom. Uczucie ukojenia jednak nie trwało zbyt długo... Po kilku minutach znów zacząłem odczuwać dolegliwości wcześniejszych wydarzeń lecz nie były one na tyle silne, żeby zwalić mnie na powrót do mojego legowiska. Pod ścianą stał stół, podparłem się nań i powoli ruszyłem w stronę drzwi, żeby porozmawiać z przyjacielem i podziękować mu za uratowanie życia. Zapewne usłyszeli mnie ponieważ przerwali rozmowę, Domitus otworzył drzwi pomieszczenia i chwycił mnie pod rękę.
+Pomogę Ci Armesie.
Podeszliśmy do dużego stołu na środku pomieszczenia, suto zastawionego pachnącym i pysznie wyglądającym jadłem. Siadłem razem z przyjacielem i nie mogąc się oprzeć widoku smakołyków zacząłem jeść.
+To moja Żona Majena.
-Wybaczcie, ale jestem tak głodny i spragniony jak bym nie jadł i nie pił przez wieki, jestem Armes o Pani.
Piękna niebieskooka, ruda dziewczyna o pociągłej twarzy przyjaźnie się uśmiechnęła i kazała mi jeść i pić do woli po czym wstała, nalała mi dzban pysznego pienistego napitku i odeszła zostawiając nas samych.
W izbie było ciepło i przytulnie a na stole prócz jadła stała lampa, która świeciła bardzo silnym blaskiem oświetlając dokładnie całą przestrzeń pokoju.
Domitus zabrał się do jedzenia razem ze mną.
Dał mi tym inteligentnie, chwilę na dojście do siebie i zabicie uporczywego głodu. W milczeniu najedliśmy się do syta i wreszcie mogłem podziękować przyjacielowi za pomoc.
-Dziękuję Domitusie, żeś mnie uratował ale nie mogę sobie wytłumaczyć tego skąd wziąłeś się w środku tego całego zamieszania, przecież nie było cię wśród Królewskich oddziałów.
+Wiesz Armesie, że miesiąc temu wyjechałem do Terominy szukać kowala Bartusa, który kuł moją zbroję i włócznie lata temu. Niestety kiedy dotarłem na miejsce okazało się, że sztukmistrz nie żyje od roku i nie naprawi mi mojej halabardy więc wróciłem do domu.
-No więc skoro byłeś poza granicami Migdart jak znalazłeś się nagle u mojego boku?
+Kiedy zbliżałem się do granic miasta zauważyłem łunę, rozświetlała całą okolicę i pomyślałem, że stało się to czego od dawna obawialiśmy się wszyscy i pogoniłem swojego konia czym prędzej w stronę światła.
-No i miałeś rację. Tego wieczora nikt nie spodziewał się ataku. Około północy do bram miasta zwaliły się hordy tych przeklętych monstrów rodem z piekła. Mimo straży na murach i sygnałów trębaczy nie zdążyliśmy zebrać wszystkich sił by odeprzeć atak na tyle skutecznie, żeby nie wdarli się do miasta. Walczyliśmy kilka godzin zanim udało nam się wyjść na pola i zagnać napastników na otwartą przestrzeń. Wszystko szło już po mojej myśli lecz nie wiem co się stało i nagle obudziłem się widząc Ciebie miotającego ciosy na lewo i prawo.
+Kiedy już dotarłem na tyle blisko, żeby zobaczyć co się dzieje dostrzegłem bitwę przed bramami miasta. Zeskoczyłem z wierzchowca i zacząłem biec w stronę armaty, którą te pokraki nabijały czym popadło. Wrzucali do niej nawet głowy swoich martwych towarzyszy. Mimo najszczerszych starań nie zdążyłem dobiec nim wystrzelili. Śledziłem tor lotu pocisku i widziałem jak uderza Ciebie prosto w napierśnik dość duży głaz i padłeś jak długi wypuszczając z ręki włócznię. Dobiegłem w końcu do armaty i od tyłu zaatakowałem ładowacza i celowniczego. Te durne stworzenia nie spodziewały się ataku bo przecież wszyscy ich przeciwnicy napierali od strony miasta więc bez większego problemu powaliłem ich kamieniami które leżały na kupie obok armaty. Zaraz po tym pobiegłem w twoją stronę. Leżałeś w bezruchu z wielkim wgnieceniem w zbroi ale nie było czasu na budzenie i sprawdzanie czy jeszcze dychasz bo zbliżała się dość szybko spora grupa paskud i mogło by to skończyć się nieco inaczej niż się skończyło. Złapałem twoją broń i rozprawiłem się z oprychami Ghektorna.
-Tak widziałem jak pięknie ścinałeś ich podłe łby.
+Próbowałem do ciebie mówić ale coś wyszeptałeś i umknąłeś oczy. Wziąłem cie na plecy i zaniosłem do miasta. Łucznicy słali z murów tysiące strzał i po chwili wróg zaczął się wycofywać więc zaniosłem cię do karczmy gdzie siedziała przerażona Arletta. Zleciłem jej by otworzyła szopę w której stoi powóz. Przeniosłem cię tam i zabrałem powozem do swojej chaty. Tutaj z Żoną z ciągnęliśmy z ciebie pogniecione żelastwo i ułożyliśmy żebyś odpoczął.
-Napijmy się jeszcze piwa przyjacielu. Nie wiem jak ci się odwdzięczę ale zrobię to na pewno.
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę ale Domitrus nakazał mi udać się na odpoczynek i odprowadził mnie do łoża. Leżąc wpatrywałem się w ogień kominka i delektowałem się słodkim zapachem płonącego drewna. Zasnąłem spokojny.
Dziwne, jestem w karczmie u Arletty i wraz z królewską świtą i samym Królem Rathurem biesiadujemy w najlepsze. Rathur zorganizował przyjęcie z powodu zawarcia paktu o nie agresji z Ghektornem. Wszyscy uśmiechali się i podśpiewywali pijąc i opychając się bez opamiętania. Król jak zwykle wyglądał bardzo reprezentacyjnie. Jego strój składał się z kolczugi z herbem rodu Migdartów, skrzyżowanymi mieczem i włócznią na tle ogromnej białej tarczy z literą M. Ramiona osłonięte stalowymi naramiennikami i kolczugą aż po łokcie a wszystko to szczere złoto. Pod spodem satynowa szata w kolorze purpury którą w połowie ciała Królewskiego przecinał gruby skórzany pas z wielką złotą klamrą i grawerowanym, stalowo-skórzanym misternie wykonanym pokrowcem na miecz w którym tkwiło prawdziwe dzieło sztuki płatnerskiej. Szata była długa i zakrywała skórzany spodzień lekko przed kolana. Obuwie królewskie okuwane oczywiście złotem błyszczało w świetle świec rażąc swoim pięknem. Na głowie Rathura widoczna była bardzo subtelna złota korona ale nie rzucała się ona w oczy, zwyczajny okrąg z kilkoma rubinami nie przypominał korony a bardziej ozdoby jakie nosiły dwórki na Królewskim dworze. Było nas łącznie z Rathurem siedmiu mężów. Każdy odziany w niemal identyczny królewskiemu strój lecz nie było tam złotych elementów, zastępowały je stalowe. Szaty nie purpurowe a granatowe oznaczały przynależność do rady. Jako najbliższych Rathurowi wołano nas Migami, byliśmy radą i dowódcami oddziałów Pańskiego wojska. Każdy z nas miał inne zadanie, ja odpowiedzialny byłem za Pikinierów. Arthas za łuczników Meliah za piechurów, Istvan miał pod bronią jazdę konną. Veval dbał o to by wrogowie musieli gasić płomienie i uciekać przed wybuchającymi kulami, prowadził tak zwany front ogniowy. Emerald najstarszy z nas, prowadził na tyłach medyków którzy winni łatać i podtrzymywać na nogach wojujących żołnierzy. Kiedyś na czele nas wszystkich stał Ghektorn wraz ze swoim oddziałem tarczowników którzy szli na pierwszy atak zaraz po ogniu Vevala i stawiali tarczową zaporę. Niestety Ghektorn zbuntował się pewnego razu, pokłócił z królem i opuścił Migdart. Nikt nie wiedział co stało się z jednym z najbardziej oddanych Migów kiedy ten opuszczał bramy miasta, dopiero po jakimś czasie doszły do nas wieści iż Ghektorn podpisał pakt z samym szatanem, który obiecał mu władzę i nadludzką siłę w zamian za jego duszę. Owszem Ghektorn miał władzę i nadludzką siłę gdyż przewodził on najtwardszym z oddziałów Króla Rathura ale widać spodziewał się czegoś innego. Ponoć tegoż feralnego wieczoru gdy opuścił miasto duch przybył by odebrać swoją należność i wstąpił w ciało mężnego Ghektorna odbierając mu władzę i świadomość.
Opętany rycerz obiecał królowi, że przejmie władzę nad miastem i całym królestwem. Rathur ze względu na przyjaźń pozwolił spokojnie odejść dowódcy z nadzieją, ze wróci do zmysłów i przeprosi go pozostając na swoim już od lat zagrzanym miejscu u jego boku. Stało się inaczej. Po około roku bez wieści o Ghektornie u bram Migdart stanął posłaniec.
Sylwetkę miał ludzką ale ciało niczym wilk, porośnięte gęstą czarną sierścią przerzucony tu i ówdzie kolczugą i fragmentami stalowych płyt. Przyjechał na czarnym długowłosym rumaku o czerwonych jak żar ogniska oczach. Był bez broni ale mimo to śmiertelnie wystraszył żołnierzy trzymających straże. Zwierzęcym głosem zażądał widzenia z Królem albowiem ma ważną dla niego wiadomość od swego pana Ghektorna. Rathur zgodził się na widzenie z posłem dawnego przyjaciela mając nadzieję, że ten zmądrzał i chce wrócić do miasta. Posłaniec zawiadomił króla o tym, że jeśli nie odda dobrowolnie korony i nie zrzeknie się tronu na rzecz jego pana, całe królestwo stanie w płomieniach i zginą wszyscy którzy sprzeciwią się woli Ghektorna. Władca oczywiście nie przystał na propozycję i odesłał posła precz, ze złą wiadomością. Po kilku dniach na wzgórzach nieopodal miasta zjawiła się armia podobnych posłowi bestii pod wodzą rycerza w czarnej zbroi. Zebraliśmy siły i wyszliśmy naprzeciw wrogiej armii. Mimo doświadczenia Ghektorna bitwa zakończyła się naszym zwycięstwem i zmuszony klęską Wódz musiał przystać na warunek króla podpisując pakt o nie agresji podpisany krwią obu, Rathura i Ghektorna. To, że opętany stracił honor i słowo jego nie warte jest funta kłaków przekonaliśmy się niewiele później. Miał niecny plan, którego fundamentem było uśpienie naszej czujności...
Pijani winem i radością z zawartej umowy bawiliśmy się w karczmie gdy nagle rozległ się oszałamiający hałas zza bram miasta. Rozbrzmiały również alarmowe trąby w które z całych sił dmuchali królewscy strażnicy z wieżyczek na miejskich murach. Oznaczało to, że zbliża się niebezpieczeństwo.
Bez chwili zastanowienia pobiegliśmy do bramy i to co zobaczyliśmy niesamowicie nas zdziwiło. Do osady zbliżała się dziesięciokrotnie większa armia niż ta, z którą mieliśmy okazje zmierzyć się wcześniej. Na tyłach potężne armaty i ciężka jazda. Na przedzie tysiące piechurów, dzikich i rozwścieczonych zwierząt. Niewiele myśąc każdy z nas chwycił za broń i podążył do kwater swych żołnierzy by zebrać siły do walki. Trębacze dęli z całych sił więc oddziały już zawiadomione czekały jedynie na rozkazy. Wyrwani jednak ze snu w niekompletnym uzbrojeniu zmuszeni przez okoliczności ruszyli do walki. Sam Król nakazał otwarcie bram nim jeszcze łucznicy zdążyli wejść na mury i wyjechał na koniu wprost w paszcze tych stworów. Zaraz za nim wybiegł mój oddział pikinierów, dalej Meliah i Istvan. Veval był tak pijany, ze nie był w stanie dowodzić i jego oddział sam ruszył w bój ale było już za późno żeby atakować wroga płomieniami ponieważ to oni zaczęli atakować ogniem nas. Walczyli więc rzucając ładunki wybuchowe w grupy wrogów i wykorzystując umiejętności szermiercze. Gdy tylko oddział Arthasa zajął pozycje na murach walka zaczęła nabierać korzyści na naszą stronę. Armaty waliły niszcząc mury miasta które sypały się na głowy zarówno nam jak i bestiom. Ginęli oni i ginęliśmy my. Krew lała się i bryzgała z każdej strony. Powoli zaczęliśmy odpychać wrogie oddziały od miasta i zyskiwać przewagę.
Ghektorn przeliczył się w swoich zamiarach. Jego armia nie dała rady stawić czoła naszym wykwalifikowanym i zaprawionym w boju żołnierzom. Król wykrzykuje zachęcając nas do walki i wycina kolejne paskudy jedna za drugą. Nagle znów ten ból w klatce, upadam na ziemię.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
aCv82
ViP
Dołączył: 20 Sie 2013
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 10:52, 14 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Ciężko się czyta ze względu na za długie zdania. Trochę chaos musiałem ze 3 razy przeczytać żeby ogarnąć kiedy ma sen a kiedy nie
Pachnie trochę Spartanami z 300 ale ogólnie ok. Gratuluje pomysłu i czekam na więcej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
OjciecPOLAK
Administrator
Dołączył: 13 Sty 2013
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 13:42, 14 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Pisane bez poprawiania dlatego efekt finalny zapewne będzie bardziej przyjazny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
aCv82
ViP
Dołączył: 20 Sie 2013
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 12:58, 15 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
jako fanatyk książek do pociągu czekam z niecierpliwością
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
czarnykapitan
Administrator
Dołączył: 22 Sty 2013
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:14, 15 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
jestem pod wrażeniem twej twórczości
czekam na kolejne wstawki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
OjciecPOLAK
Administrator
Dołączył: 13 Sty 2013
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 18:48, 15 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Kolejnych raczej nie będę tak szybko ujawniał Mam nadzieję, że uda mi się to napisać... Nie mam za wiele czasu na to. Może nie czasu a spokoju, który jest niestety konieczny do pisania... Jeśli uda mi się skończyć tą książkę to będę walczył o wydanie ;P Mam nadzieje, że ktoś to kupi .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
aCv82
ViP
Dołączył: 20 Sie 2013
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:14, 15 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Mam kontakt do wydawcy jednego więc walcz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ricz_PL
Dołączył: 23 Sty 2013
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tarnów
|
Wysłany: Pon 12:25, 16 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Mimo, że nie lubię czytać książek i czytam ich mało to to się zapowiada bardzo ciekawie Wierzę w Twój sukces Ojcu i też czekam na całość
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|